Mam pytanie, bo o tym nikt nie wspomina. Skoro WIBOR ma za zadanie pokrycie kosztu pożyczenia pieniądza, a bank na dany kredyt(jeśli w danym momencie pieniędzy nie ma) musi tę gotówkę pożyczyć z innego banku, to jak to się ma do zmiany kosztu tego pieniądza w czasie? Skoro koszt pożyczki bank ponosi w danym dniu, to czemu kredytobiorca nie ma wpisanej stałej stawki z danego dnia, tylko zmienną? Z drugiej strony - jeżeli tych transakcji nie było, co pozwalało na manipulacje wskaźnikiem, oznacza, że banki te pieniądze miały. Jak zatem ma się to do faktu, że banki na udzielanie kredytów brały środki z depozytów, które obecnie są jakieś ~5% dalej od wiboru? Czyli różnica między oprocentowaniem lokaty a kosztem kredytu to czysty zysk banku, który teoretycznie jest nielegalny, bo bank ma zarabiać jedynie na marży, tak?
Banki mogą lokować środki na 7 dni bez ryzyka po stawce referencyjnej, obecnie jest to 5,25%. Ile miałyby być w takim razie oprocentowane kredyty gdzie lokuje się te środki na o wiele dłuższy termin i ponosi coraz to większe ryzyko? Proszę myśleć o Banku jak o firmie, a nie instytucji państwowej.
Banki mogą zabezpieczać swoje ryzyko poprzez instrumenty pochodne, czyż nie ? Dlaczego zatem przerzucają je w ogromnej mierze na klienta, który nie może się tak zabezpieczać ?
Jest to opisane w artykule, na np. 30 letni swap (taki instrument pochodny) potrzebna jest druga strona która zechce to ryzyko od banku „przejąć”. Wiec tak, w teorii banki moga tak zabezpieczać ryzyko, jednak potrzebna jest do tego płynność - czyli ktoś po drugiej stronie tego instrumentu pochodnego
nie ma infrastruktury i juz po sprawie. wytlumaczone. to jest kurwa podstawa rozmowy o ucywilizowaniu rynku kredytow hitpotecznych. to powinni zorganizowac w trybie priorytetowym. to jest jakis ponury zart.
Nie istnieje sposób, żeby w rok zamienić polskie otoczenie instytucjonalno-gospodarcze w takie, które od lat funkcjonują na zachodzie Europy czy Stanach Zjednoczonych. Lata akumulacji kapitału i stabilnego otoczenia gospodarczego to jedyna droga, aby zbudować "cywilizowany" rynek kredytowy.
W pierwszej części nazywa Pan WIBOR "kosztem pieniądza", a w drugiej tłumaczy niskie stopy depozytów tym, że żaden bank takiego kosztu nie ponosi. Zatem wracamy do punktu wyjścia - WIBOR jest wirtualną stawką, którą kredytobiorcy finansują bank ponad umówioną marżę kredytu.
Czy w umowie kredytowej ma pan formułę wyliczania odsetek - koszt pieniądza + marża? Czy WIBOR 3M/6M + marża?
Poza tym jak Pan myśli, jeżeli bank w toku swojej codziennej działalności będzie potrzebował szybko finansowania hurtowego (np. 100 mln) to gdzie może uzyskać takie pieniądze? Oczywiście na rynku międzybankowym po cenie WIBOR.
W umowie kredytowej już nic nie mam, bo stwierdziłem że nie pozwolę się dalej kroić i spłaciłem swoje zobowiązania. Ale tak, był tam zapis o WIBOR i 10 lat temu rozumiałem go jako koszt pieniądza - tak samo jak w pierwszej części tego artykułu.
Nie wiedziałem wówczas (nie pracuję w sektorze finansowym), że WIBOR jest ustalany o wirtualne transakcje, bo faktyczny rynek międzybankowy jest praktycznie martwy. Mówi przecież o tym druga część niniejszego artykułu - jeśli banki nie potrzebują finansowania z najtańszego źródła (własnych depozytów), to tym bardziej nie będą korzystać z droższego (inne banki).
To, że na rynku międzybankowym nie zachodzą przez pewien czas transakcje nie oznacza, że WIBOR staje się nierynkowy. Wciąż obowiązuje po prostu najświeższa wycena.
Mam pytanie, bo o tym nikt nie wspomina. Skoro WIBOR ma za zadanie pokrycie kosztu pożyczenia pieniądza, a bank na dany kredyt(jeśli w danym momencie pieniędzy nie ma) musi tę gotówkę pożyczyć z innego banku, to jak to się ma do zmiany kosztu tego pieniądza w czasie? Skoro koszt pożyczki bank ponosi w danym dniu, to czemu kredytobiorca nie ma wpisanej stałej stawki z danego dnia, tylko zmienną? Z drugiej strony - jeżeli tych transakcji nie było, co pozwalało na manipulacje wskaźnikiem, oznacza, że banki te pieniądze miały. Jak zatem ma się to do faktu, że banki na udzielanie kredytów brały środki z depozytów, które obecnie są jakieś ~5% dalej od wiboru? Czyli różnica między oprocentowaniem lokaty a kosztem kredytu to czysty zysk banku, który teoretycznie jest nielegalny, bo bank ma zarabiać jedynie na marży, tak?
Banki mogą lokować środki na 7 dni bez ryzyka po stawce referencyjnej, obecnie jest to 5,25%. Ile miałyby być w takim razie oprocentowane kredyty gdzie lokuje się te środki na o wiele dłuższy termin i ponosi coraz to większe ryzyko? Proszę myśleć o Banku jak o firmie, a nie instytucji państwowej.
Banki mogą zabezpieczać swoje ryzyko poprzez instrumenty pochodne, czyż nie ? Dlaczego zatem przerzucają je w ogromnej mierze na klienta, który nie może się tak zabezpieczać ?
Jest to opisane w artykule, na np. 30 letni swap (taki instrument pochodny) potrzebna jest druga strona która zechce to ryzyko od banku „przejąć”. Wiec tak, w teorii banki moga tak zabezpieczać ryzyko, jednak potrzebna jest do tego płynność - czyli ktoś po drugiej stronie tego instrumentu pochodnego
Chciałem o to samo zapytać. Taktycznie obserwuje
nie ma infrastruktury i juz po sprawie. wytlumaczone. to jest kurwa podstawa rozmowy o ucywilizowaniu rynku kredytow hitpotecznych. to powinni zorganizowac w trybie priorytetowym. to jest jakis ponury zart.
Nie istnieje sposób, żeby w rok zamienić polskie otoczenie instytucjonalno-gospodarcze w takie, które od lat funkcjonują na zachodzie Europy czy Stanach Zjednoczonych. Lata akumulacji kapitału i stabilnego otoczenia gospodarczego to jedyna droga, aby zbudować "cywilizowany" rynek kredytowy.
W pierwszej części nazywa Pan WIBOR "kosztem pieniądza", a w drugiej tłumaczy niskie stopy depozytów tym, że żaden bank takiego kosztu nie ponosi. Zatem wracamy do punktu wyjścia - WIBOR jest wirtualną stawką, którą kredytobiorcy finansują bank ponad umówioną marżę kredytu.
Czy w umowie kredytowej ma pan formułę wyliczania odsetek - koszt pieniądza + marża? Czy WIBOR 3M/6M + marża?
Poza tym jak Pan myśli, jeżeli bank w toku swojej codziennej działalności będzie potrzebował szybko finansowania hurtowego (np. 100 mln) to gdzie może uzyskać takie pieniądze? Oczywiście na rynku międzybankowym po cenie WIBOR.
W umowie kredytowej już nic nie mam, bo stwierdziłem że nie pozwolę się dalej kroić i spłaciłem swoje zobowiązania. Ale tak, był tam zapis o WIBOR i 10 lat temu rozumiałem go jako koszt pieniądza - tak samo jak w pierwszej części tego artykułu.
Nie wiedziałem wówczas (nie pracuję w sektorze finansowym), że WIBOR jest ustalany o wirtualne transakcje, bo faktyczny rynek międzybankowy jest praktycznie martwy. Mówi przecież o tym druga część niniejszego artykułu - jeśli banki nie potrzebują finansowania z najtańszego źródła (własnych depozytów), to tym bardziej nie będą korzystać z droższego (inne banki).
To, że na rynku międzybankowym nie zachodzą przez pewien czas transakcje nie oznacza, że WIBOR staje się nierynkowy. Wciąż obowiązuje po prostu najświeższa wycena.